piątek, 17 października 2014

Rozdział 1.7.1 A może by tak...

Dzień jakich tysiące, a jednak wkurwia. Zbyt dużo ambicji przekłada się na traktowanie jak śmiecia. A gdy już człowiek wybuchnie, to zdziwienie. Takiej jest życie.
Czasu na drinka nie ma. Widmo cukrzycy stoi otworem. Słabo.
Głosujcie na chujowe logodlapolski.pl - 3 opcje, a każda gorsza od poprzedniej.
Jak by to mucha powiedziało... "tak, to brawo, brawo"




Pijcie, na zdrowie.

wtorek, 30 września 2014

Rozdział 1.7 Dzień chłopaka

Dokładnie o godzinie 12 w nocy ukochana podarowała mi ten o to prezencik z okazji dnia chłopaka. Uwielbiamy świętować... dlatego każde Nasze święto jest dla Nas ważne.

Jest to największa osłoda poprzedniego dnia. Dziękuję kochanie!

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 1.6 - Ja pierdolę

Przyrzeczenie - nie pisać na trzeźwo

Mam 27 lat, ale nie wiedziałem, że będę tak zrzędliwy.
Nie miałem zaczynać postów od "Ja pierdolę...", ale jak inaczej zacząć - jak "ja pierdolę".
Jedyna głęboka rzecz, która mi przychodzi do głowy to ostatnio wypowiedziany tekst pod wpływem Jack'a w domu rodzinnym: "są ludzie i jest życie" - po wytrzeźwieniu sam autor nie wiedział co ma na myśli.

Dlaczego "ja pierdolę"?
To proste. Nie pisałem, bo mała zmiana w życiu rozpieprzyła jego porządek na amen. Wg Kodeksu Prawa Kanonicznego - nie jestem katolikiem - ale chrześcijaninem owszem - o tym dłużej rozważać będę w przyszłości - a odnoszę się do słowa amen.

Dygresja: Jerzy Hoffman zapowiedział, że wrócą do kin krzyżacy - i coś tu pomyliłem - bo Hoffman nie reżyserował krzyżaków. Dlatego albo pomyliłem film, albo reżysera - ale mniejsza. Film będzie odnowiony - i tutaj kojarzę, że w radyjku mówili o krzyżakach. Skrócony itd. "Bo dzisiejszy widz jest inny od widza z tamtej epoki. Film nie musi być tak dosłowny jak kiedyś". I chuj warte stwierdzenie, bo oprócz mnie inni kretynieją w szybszym tempie. I jak nie powiesz, nie rozrysujesz, nie dasz terminów - to wiedz, że nie będzie Ci zrobione. Jak wypełnisz powyższe klauzule - masz tylko 30% powodzenia.

Wracając do poprzedniej myśli - dygresja - miała na calu wytłumaczenie "tłumaczenia" do słowa amen. 
Co się zmieniło w życiu... chuj Was pewnie to interesuje, ale jadąc sobie z żoną po autostradzie, z pięknych okolic najbrzydszego maista w Polsce - dygresja poniżej - do miasta rodzinnego, przy 150 km/h wyciekł olej do turbiny, turbina się rozjebała (jak inaczej to nazwać, zważywszy na koniec historii), nie zdążyłem wychamować i zatarłem silnik. Tak - jestem asem. Krótko - naprawa zajebiście droga. Wesele znajomej, bez możłiwości wypicia choćby słabej whisky, ba - bez możliwości picia z kim innym bom tak posadzony. Po wypiciu pewnej ilości alkoholu zaprzestałem - bo ciężko się tłumaczyć, że nie jest się alkoholikiem pijąc sam. Powrót pożyczonym autem (za co zajebiście dziękuję). Diagnoza ukochanej landarki - śmierć. Przeszczep niepweny, na niepewnych cześciach. Płacz, decyzja - sprzedajemy za 3700. Tak, do teraz mnie rusza ta kwota. Zakup jeździdełka z potencjałem. 
Jak to się ma to do nie pisania - a ma - zajebiście dużo roboty, załatwianie wszystkiego, nerwy.
A nerwowy jestem.

Dygresja - zaraz będzie - "jak ci się nie podoba w Warszawie to wypierdalaj"
1. Nie mieszkam w Warszawie, bo syfu bym nie zniósł
2. Nie pracuję w Warszawie (jeszcze)
3. Mieszkam pod - do Warszawy jeżdże jak muszę.
Miasto ma potencjał, ale ta szarość i syf - to za dużo. Odpowiadam na stwierdzenie - wszędzie tak jest - nie, kurwa, nie jest. Chodniki, drogi, w chuj reklam, centrum fajne, ale nie zadbane. Trochę pracy, mądrze wydana kasa... w drogi, chpodniki, parę uchwał o wizerunku miasta / kasa za reklamę nie komponującą się... i to wszystko. Dlatego potencjał jest.

Czasu na picie whisky nie ma. Dopiero dziś, po długim czasie, usiadłem, piję drugą szklaneczkę i myślę... popracuj - ale dlaczego cały czas pracować. Dlatego też piszę. Bo to lubię.

Co piję: standard, który lubię - Johnie Walker i CC.
Budżetowo, ale to nie jest złe rozwiązanie. Bo jest czas na degustację i jest czas na relaks.
Relaks w tym wypadku daje mi JW, Szczęście inne trunki, inne sprawy, inne sytuacje.

POLECAM: Zagrajcie w mini golfa. Zabawa nieziemska. Z golfem mam dużo wspólnego, jak jadę ze znajomymi ich autem do kina. Pierwszy raz, można trochę oszukać innych. Fajna sprawa.

Kończąc. Pozdrawiam Pana Profesora Męcinę - podsekretarza stanu w odpowiednim dla niego ministerstwie. Gratuluję taktu, ogłady, szacunku do kobiet. Nawet ja z moim zidioceniem - lepiej się potrafię zachować. Jaki rząd, jaki podsekretarz... polityka - ale Profesor? Tutaj uchylę rąbka tajemnicy - Z tą małą grupą społeczną mam wiele styczności - i większego buractwa nie znam.

Dumnym z siebie... napisałem. Opisałem kilka tematów z poprzendich postów. Ale na whisky przyjdzie czas. Pijcie, na zdrowie.

poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział 1.5 - modyfikacja być musi

Nie mogę przeboleć, tego że sam spierdoliłem chronologię. To się nie godzi.

Miałem pisać.  Ale sił wieczorami braknie. Natomiast pomysły się mnożą.  I co z tym zrobić? Dodaję je do keep'a. Może kiedyś do nich wrócę.
Zamierzony brak chronologii, jak choćby w tym momencie, to zabieg przemyślany,  za którym idą pewne następstwa oraz cele. Ale poprzedniego normalnie kurwa nie mogę przeżyć. 
Ale dziś znów krótko.  Żona chce gadać.  Coś czuje, ze niedługo blog umrze śmiercią naturalną.
Co do whisky - szkockiej.
Kupujcie, bo za dwa dni może się okazać,  że największy towar eksportowy Szkocji może być dużo droższy.  Ci co nie za bardzo kumają o co chodzi, niech już dalej nie czytają.  Bo nie ma tu miejsca na tak wielką ignorancje.
Co do samej klasyfikacji,  najbardziej lubię tą: zajebista i chujowa.
Ale to tylko wstęp.
Ale z czystym sercem mogę polecić johniego walkera Gold label.




Pijcie, na zdrowie.


niedziela, 14 września 2014

Rozdział 1. Co kurwa jeszcze?

Wszystkiego mógłbym się spodziewać.
Ale dziś tylko krótko,  że względu na stan zdrowia psychicznego i brak czasu na sen.

1. Forum i wielki minister
2. Urlop - wtf?
3. Landara i śmierć turbiny
4. Powrót jutrzejszy
5. Klasyfikacja whisky.

Rozwinięcie nastąpi jeśli przeżyje jutro.

poniedziałek, 8 września 2014

Wstęp - rozwinięcie


Nic dodać - nic ująć. Ja pierdolę...

Ciężki dzień. Mało czasu. Nie wyrabiam się.

Jeszcze mam problem z godziną postów, ale dopracuję. Powoli blog nabiera kształtów.
Ale po co?
Nie dla "muffinowej" rewolucji... TV było włączone 30 minut, a już zacząłem idiocieć.

To po co... Sam się zastanawiam, dla mnie, dla Żony - to za ordynarne... Dla Was? Ale tu nikogo nie ma. Dla siebie? W sumie rzucić kurwą w necie - to nie w moim stylu. To może i tak.
Będzie dobrze, pomysłów jest wiele... jeszcze je zapisuje.

Ale najpierw... trzeba ogarnąć tą grafę...




Pijcie, na zdrowie.

niedziela, 7 września 2014

Prolog

Facebook - dzień boży 3.09.2014 godz. 22.19

"Oglądając" Facebooka - nie namiętnie - wnioski same się rzucają człowiekowi w ryj... Twarz = face, więc nie można tutaj mówić o twarzy. Maszynka zacna - do wrzucania swojego grzyba, wylewania na siebie wody i mylenie "splasha" z Ice Bucket Czelendż czy innego ustrojstwa. To wszystko fajne. Ale kurwa życie nie jest takie fajne.

Jak już człowiek na trzeźwo dochodzi do takich wniosków, to nie jest dobrze.

Najgorsze jest to, że idiociejemy. Najbardziej widzę to po sobie. Jak można zamówić 4 zegary - i nie zauważyć wielkiego czerwonego napisu - TOWAR WYBRAKOWANY. Przepracowanie - może, brak mózgu - na pewno!

To, że mnie cieszą tylko faile i jakoś tylko to w internetach mi się nie nudzi - też świadczy o poziomie degradacji i uwstecznienia. 
Ale nie o tym i nie tutaj. 
Nie piszę na ścianie twarzy, bo nie. 

Ciekawostki z internetów...
Jako, że człowiek od wszystkiego musi być do niczego (przeróbka powiedzenia don Padre w kwestii opon wielosezonowych) człowieka cieszą spokojne i w miare egzotyczne miejsca w internetach. Stwierdzam... że dla większości ludzi, z którymi obcuję taką witryną/stroną (nie - wyszukiwarką, taką do szukania) jest adres google.com (bardziej znany pod domeną google.pl). Tak niestety jest i dalsze dywagacje nie mają sensu.
Ale jako sympatyk/może i fan tejże korporacji (znam 60% usług, korzystam z 43% - wg testu na partnersach e.g. forum dot. kodowania na androida, keep - polecam) google zaskoczyło mnie pozytywnie. Nie jak wtedy, kiedy wszystkie komentarze na YT (tak komentuje na YT).
Do rzeczy - po wymianie słuchawki z nadgryzionego jabłka, wróciłem do poczciwego androida. Dla fanów fonów to wręcz grzech - jednakże nigdy nie otrzymuję odpowiedzi na pytanie - co ten fon Ci daje. koniec dygresji. Otóż mój androidek mnie zaskoczył, dużo się zmieniło od wersji 2.2 - 2.3, minęło też wiele lat, więc jakiś tam wyścig musi trwać. Ale... no właśnie. po powrocie z urlopiku (jakże wspaniałego i zacnego) andoidek zapytał mnie czy chcę zobaczyć coś fajnego. Oczywiście, tak tak... pomyślałem. Ten poprosił mnie - otwórz pc i sam zobacz. Ale gdzie pomyślałem... niewiele myśląc - włączyłem... logowanie... hasło... chrome... i co dalej... google.com...nie to... dobra jestem przecież już na tyle zidiociały... wyluzuję przy filmikach gdzie rusek ubrany za spongboba napierdala innego kolesia. A tutaj niespodzianka. Ikonka dzwoneczka w rogu bije niczym moje serce z rana przed wzięciem tabletek (a mam tylko 27 lat, eh...) Klik na dzwoneczek. A tutaj niezła ikonografika - moja fota w tle z łajbą w tle - tytuł wzięty z podpisu pod fotką udostępnionej tylko ukochanej... ale to nie wszystko... fajny flashik pokazujący trasę z/do... i strzałeczka w prawo. Wow strzałeczka. Kilk... kolaż z fotek - podpis dzień pierwszy. zaznaczone miejsca... podłączenie do street view. itd. Dzień ostani - rozczulający... moja ukochana i ja. Skąd on wiedział... pomyślicie. A no wiedział, bo chcę żeby wiedział. Bo kochani używający gmaila... boją siępolityki prywatności... bo rząd amerykański. Pozdrwiam użytkowników yahoo. W US&A nie byłem, a będę.... (e wielokropki, oduczę się ich). Ale pozdrawiam użytkoników naszej rodzimej poczty gdzie wystrczy wniosek!!! tylko jeden mały wnioseczek, żeby sąd umożliwił nam dostęp do poczty osoby trzeciej brawo - pozdrawiam użytkowników o2 itd. A ja Barackowi nic nie zrobiłem, a że jestem dla niego ziarenkiem piasku na pustyni w Iraku... to o tyle się nie muszę martwić. Tyle na temat łączenia kont - no i może mała reklama to złe słowo - bo ja nie mam interesu w reklamowaniu. Więc co - sugestia... dla tych... dla których chcą zrobić coś fajnego w prosty sposób... nawet z grzybem - bo grzyb k/Starogardu jest najlepszy. Wejdźcie na google+. To i tak padnie, ale mam nadzieje, że zostawią parę narzędzi. 

Ja się tam przeniosę - tylko dla potomności - bo niebieska twarz i jej zaproszenia do gier mogą człowieka wyprowadzić z równowagi. Taak... dzisiaj otrzymałem 142 zaproszenie do gry... nie ważne w jakim okresie czasu / za krótkim żeby to zrozumieć. Ale nie będę oryginalny. Wolę pozostać przy powiadomieniach z działań: żonki, johniego wędrowniczka - dzięki temu mam rocksy do złotego trunku - ach ta żona, bratowej - żeby wiedzieć co tam się dzieje na kwadracie i tyle. Chcę zobaczyć co Łukasz Molo ma w ofercie. Wchodzę - paczam, polecam - bo warto polecić - korzystam, zapraszam na piwo i jadę dalej. A propos - nikt tak landarki nie wypieścił jak on! 
Chcę popaczeć na hejt - wchodzę na profil Grzegorz Dakann Barański - oglądam filmiki - polecam nowy pomysł na game play'e (tak - nie moja wina, że mnie to wciąga - nie jakieś nagie narysowane japonki, a porządny game play okraszony porządnym KURWA). Ale potem wchodzę żeby zerknąć w komentarze - czytam - ty gruba świnio itd. Po chuj... koleś zakładał te internety, nie zidiociał jak ja... szukać potrafi - znajdzie, pozna twarz, a potem co? Oburzenie, że 26 latek przypierdolił gimnazjaliście. 
(dod. sens - będę usuwał granio-zaproszycieli)

Ordynarny się robię. To zaprzestaję. Dlatego profil Dakann już nie śledzony jest przeze mnie (szyk przestawny zastosowany celowo). Tylko subskrypcje na YT - może mały koment i jazda dalej.
Zasłyszane dziś - "Masz jakieś zdjęcia w internetach - hakierzy Ci je ukradno" - moich nie, bo po co. A jeśli nawet - fotki kabelków połączenia - fajne pomysły na nowe grafiki - fotki nienagiej mojej żony - a proszę bardzo. Ale "tzw. chmura" (cyt. TVN / TVP - co to jest tak zwana... - chmura to chmura - ja pierdolę - przepraszam - znowu/znów). Chodziło o iclouda - tylko pytanie - jak leniwym trzeba być - żeby dokupować (nie dokupYwać - do jasnej ...) storage za dolary - żeby tego nie zgrać. Po co robić fotę wypiętej dupy z wątpliwej jakości vaginą? Ech... nie rozumiem.

Wykorzystałem chyba limit słów - wiem, że tylko 1 osoba to sobie przeczyta. Ale chyba kończę z tym gównem, na yt jest ciekawiej. a fotki i tak wysyłam mailowo - bo don i mądre nie posiadają niebieskiej twarzy. Może i dobrze. Przeraziliby się co ich córka "lubi" - ja jestem pozdrawiam
Jeśli jednak, kogoś na tyle nuda zmusi do zaczytania się - śpieszę z wyjaśnieniem. Czas coś zmienić. Za dużo energii człowiek wykorzystuje na rzeczy nieistotne - jak choćby pryncypał. Ale tego się uczę. 
Jednak czas pracować ku czci jego mości dalej. Jak długo - do jutra, potem do piątku. 

A kończąc - człowiek się przenosi z jednej strony pl - na drugą potem na 3... i spotyka człowieka, który mieszkał obok Twojego rodzinnego domu - odległość relatywna, jednakże i ponieważ. I wtedy obcując, pochłaniając kolejną kroplę złotego trunku - człowiek (mua) dochodzi do wniosku - wyleczę się. Można. Nie wszyscy jeszcze zidiocieli! 

At the end - co niektórzy za bardzo są zapatrzeni w ministra Sikorskiego - więc idąc ich tokiem myślenia chcą dorżnąć watahy - wiec wyrzynajcie. Wracam do pracy...