środa, 28 stycznia 2015

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Testowy post nadgarstkowy

 Na rece mam moje uchochane s5 w etui do biegania.
do niego podpiety kabelek micro - usb. W niego wpi´ta jest bezprzewodowa klawiatura z touchpadem. Bedzie mozna popracowac.
Wada - brak polskich fontow - ale to rozpracuje.
Bedzie mozna popisac. Uksztalwotac sie. Zobaczymy jak to wyjdzie.

Dzień z życia

Kończy się kolejny dzień z życia. Platforma wyprzedza Pisss. SLD rośnie w siłę, a PSL spada. Twojego Ruchu już nie ma. Można by rzec - a nie mówiłem? Niebywałe rzeczy.

Polacy w dość dramatycznym stylu awansowali do ćwierćfinałów w piłkę ręczną wygrywając ze Szwecją 24 do 20. Brawo.

Ja - spóźniłem się dziś do pracy - pojechałem kolejnym pociągiem. I tutaj niespodzianka - byłem 3 w pracy. De facto spóźnienie wyniosło 15 minut. Dobra alternatywa.

W pracy cichuteńko dochodziły dźwięki z playlisty pt. MOTHERFUCKERS. M.in. Dr Dre i Snoop.

Niestety w pewnym momencie przeszedł mnie żydożerczy chłód. Niestety.

Nadal nie stać mnie na "poukładanie" trybu dnia - żeby oprócz pracy w pracy i w pracy w domu zrobić coś pożytecznego / lub relaksującego. Ni chuja nie wiem jak się za to zabrać.

No i to najgorsze uczucie na świecie. Każdy doznał takie uczucie na swój spersonalizowany sposób. Ja je odczułem dzisiaj. Odtrącony.

Bezcenny Z. Miłoszewskiego rozwinął się niesamowicie. Przestaje już wkurwiać lektor. Nie o tym dziś, bo jutro już się nie spóźnię.

Dobranoc.

Pijcie na zdrowie.

środa, 14 stycznia 2015

Thanks Google

Thanks Google.
Może nie idzie tego wywnioskować - ale jestem "funem" Google. 

Dlatego od lat staram się szerzyć swiadomość użytkowników komputerów na temat google drive czy google apps.

Autentycznie miło mi się zrobiło wchodząc na http://google.com - why? Rzadko korzystam z wyszukiwarki w ten sposób - Google Chrome rzecz jasna wyszukuje w niej z paska adresu. Ale zapewne codziennie odwiedzam ją dziesiątki razy - nie setki, jak miało to miejsce przed Chrome - lata temu. A tutaj co - miła niespodzianka. Doodle z grafiką urodzinową i podpis - Wszystkiego najlepszego M!

Wiem, że to bot - a może? Ale i tak pięknie dziękuję :)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Sytuacja niczym dobra amerykańska whiskey

Duma. Tyle powiem. Pierwszy "poważny" klient. Nad którym przysiadłem. Którego wytyczne wykoanłem ze skrupulatnością i zaangażowaniem, bez zbędnej polemiki. Nadałem rys bardzo ogólnym pomysłom. 

Klient zadowolony. Skrzydła w górę, szklanka w dół. Cieszę się.

czwartek, 8 stycznia 2015

Unia brzeska - 1596 r.

Cień padł na Europę. Nie zależy mi na dyskursie o muzłumanach, islamistach, katolikach czy innych. Nie. Ale co innego przychodzi mi na myśl. To, że jest to już kurwa stosunkowo za blisko.
Ale czy mamy się czego obawiać? Moim skromnym zdaniem nie. 
To co wydarzyło się we Francji 2 dni temu to specyfika krajów zachodnich - innego modelu społeczno-ekonomicznego. Owszem, obecność w Afganistanie czy Iraku nie dodaje nam +10 do zajebistości w tej sytuacji, ale rola naszego kraju od wieków była zgoła inna.

Czy jak jakiś debil wysadzi się na Centralnym, będzie to zaprzeczenie tego wywodu? Nie. To będzie wyjątek od reguły. Już spieszę z wyjaśnieniami. 
Jak słyszę pierdolenie, że islam to religia kompromisu, religia tolerancyjności (co jest główną zasadą Koranu), czy też jest religia miłości - to z lekka nie wierzę w te słowa. To tylko słowa. Niestety radykalne oddziały są coraz silniejsze, mimo że ich członkowie to margines całego świata islamskiego, to nie rzadko to właśnie oni mają kasę czy wykształcenie. O tym wszyscy wiemy - to zrozumiałe.

Żadna religia nie jest tolerancyjna. Sącząc delikatnego drinka z CC+B w temperaturze pokojowej (bo po ostatnim tylko mogę sączyć, a temperatura? Cóż "on" jest jeszcze lepszy) na myśl przychodzi mi jedno wydarzenie historyczne. Wydarzenie nietuzinkowe - lekceważone przez Europę. Rok 1596 - Unia brzeska. Krótko i na temat: My potęga - Papież nakazuje wypędzić duchownych prawosławnych, duże naciski szlachty prawosławnej, ale przede wszystkim wysoki poziom tolerancji. Nigdy później w historii nic takiego nie miało miejsca. Bardziej po polsku: Unia miała na celu podporządkowanie Kościoła prawosławnego jurysdykcji papieskiej na terenach Rzeczypospolitej, przy zachowaniu przez Kościół prawosławny dotychczasowego obrządku. Za unią opowiedziała się większość hierarchii prawosławnej, w tym metropolita kijowski i halicki Michał Rahoza. Przeciwko unii było dwóch biskupów prawosławnych, za unią opowiedziało się sześciu biskupów. (źródło wikipedia). Innymi słowy zamiast wytępić w pizdu - połączono Cerkwię prawosławną z Kościołem łacińskim w RON (dokonane w Brześciu Litewskim w 1596 roku). Część duchownych prawosławnych i wyznawców prawosławia uznała papieża za głowę Kościoła i przyjęła dogmaty katolickie, zachowując bizantyjski ryt liturgiczny. Coś jak grekokatolicy - bardziej znani - w złotych szatach na pogrzebach Papieży (śmieszni z brodą).

Co ma to do rzeczy - mamy w genach tolerancję - podstawowy dogmat islamu. To jest Nasza silna cecha, niestety nie pielęgnowana do tego stopnia - że zanikła u większości polaczków. 
Tak - zdaję sobie sprawę, że Nasz naród ma łatkę bez mózgów nietolerancyjnych. Chwalimy się - "Ja jestem tolerancyjny - ale żydów i murzynów na asfalt bym zamienił" - ale czyny mówią same za siebie - taki pewnego rodzaju promyczek nadziei - jak już są jakieś ruchy z naszej strony - są one odstępstwem od reguły.

I oni o tym wiedzą - czym innym jest polityka imigracyjna i jakość życia w RP - nie przyciągamy. I dobrze. Jesteśmy z boku - z łątką antysemityzmu/żydożerstwa i rasizmu. To dlaczego w Chicago, Londynie czy Hamburgu nie poszliśmy z widłami na nich - bo lubimy pierdolić. Pierdolenie to cecha, która zastępuje tolerancje. Och i ach.
Dlaczego się nie boję - może antysemityzm był i jest, ale nie o tym teraz.  Ale nie wśród pokolenia 1980+ 1990+. Nie bez powodu, jeśli chodzi o odchyły seksualne - to największy procent mężczyzn (o ile można to nazwać anomalią???) - chciało by wskoczyć na dużą babę, ale zaraz za tym "marzeniem" jest słodka murzynka. Ot rasiści. 

Nie ma u nas zamieszek - bo nie ma z kim na tym podłożu. Mniejszość jest mniejszością marginalną - z którą można kooperować - choć nie wiem, jak by to było, gdyby chciano nam narzucić nie nasze zaściankowe rytuały. Jak choćby ubój rytualny. Brawo - nie wyszło. I dobrze.

Karma nas nie dosięgnie, bo nie ma za co.

Pijcie, na zdrowie.

Może jutro o Androidzie - jak się uda? Who knows.

wtorek, 6 stycznia 2015

Przesada

Mimo uwielbienia do Whisky - wczoraj przesadziłem. Tak przesadziłem, że pić nie będę. Będę degustował. Brrr...

sobota, 3 stycznia 2015

Mountain Dew versus whisky

Tak. Właśnie biorę do ust moją ulubioną szklankę - notabene z zestawu kupionego z Ballantine'sem. W środku Whisky - Johnie Walker oraz Mountain Dew. Stosunek proporcji 1:5 - by wyczuć walory smakowe (mimo różnej opinii o Red Label'u - lubię go od czasu do czasu - dobrze się na nim testuje drinki).

Czas na pierwszy łyk. Szklanka stoi przede mną już 12 minut. Ale "gorąca" relacja wydaje mi się lepsza. Do roboty...

Nie wiem. Uczucie mieszane. Zacznę od tego, że nie jestem koneserem. Ja po prostu lubię whisky. Trochę w życiu jej wypiłem, w różnych postaciach. Trochę eksperymentowałem. Jedno jest pewne - lubię ten smak - i lubię brak bólu głowy po spożyciu dawki powyżej 0.8 - 0.9 l. Jak się bawić to się bawić. 

Jest inaczej niż z "wyświechtaną" Colą. Która, wg mnie powstała by robić z nią pyszne drinki z różnego rodzaju whisky zaczynając od Golden Loch - kończąc na Jack'u Danielsie. Bo są "melted". Czyste również smakują. Ale jak drink to drink i na tym się skupiam. Cola daje znajomy - łagodny, słodki smak. Można go określić słowem - miły. Ale po wypiciu dzisiejszej mikstury wiem jedno - zniekształca ona smak whisky. I to bardzo. Wniosek nr 1. - Mountain Dew nie zniekształca smaku whisky w tak znaczącym stopniu jak coca-cola.

Czy wyprze ten smak W+Dr Pepper - nie sądzę - choć już wiem, że i tutaj zniekształcenie smaku jest większe. Przy większych proporcjach MD+W smak byłby ostrzejszy (zaraz to sprawdzę) - co byłoby dobrym sumptem dla tych, którzy nie odważyli się pić tego trunku bez mieszania z napojami gazowanymi. Pewien kompromis. Cały czas popijam. Wniosek nr 2. - idealny drink dla niezdecydowanych - do powolnego sączenia przy kominku (lub przy blogu). Rozmyślania nad smakiem - same przychodzą do głowy. Dobre.

Dla osób, które nie próbowały - polecam. W spokojny wieczór do rozmyślań sądzę, że to dobra alternatywa. Wniosek nr 3. - kolor drinka jest zbliżony do koloru whisky. Dwie kostki lodu i zmniejszanie proporcji spowodowałoby gorętsze rozmyślenia. Kto wie, może dzięki temu znajdzie odpowiedź na najważniejsze pytanie - jaki jest sens życia.

Smakuje mi to zestawienie, choć będę się wahał przed zastosowaniem go w większym gronie. Smak jest na tyle intymny, że na razie nie chcę się nim dzielić podczas większych ilości spożywania trunków wysoko procentowych.

Mountain Dew was intended to be a mixer for whiskey ...

Połóweczka zwróciła mi uwagę, że nie dotrzymuję obietnic. Może na wyrost powiedziane, ale coś w tym jest, choć nie tak strasznie jak mi się wydawało.

Obiecałem jedynie opisać żydożerców. Ale raz jeden pozostanę przy wspaniałym temacie whisky. Na to przyjdzie czas.

Jednakże, podzielę się krótko wrażeniami na temat Ziarna Prawdy Zbigniewa Miłoszewskiego. Dziś zakończyłem miłą 13 godzinną przygodę z tą powieścią kryminalną. W warunkach zacnych - ciepła kąpiel wraz z poranną kawą. Powieść ma dwa zakończenia - co jest jej wielkim atutem. Jedno okazuje się fałszywe, jednak ze względu na to, że nie chcę spoilerować - mogę tylko polecać. A polecam. Już nie mogę się doczekać rozpoczęcia odsłuchu Gniewu. Co ciekawsze - trzecia powieść trylogii - i znów nowe miasto - tym razem Olsztyn. Pan Miłoszewski idealnie trafił w mój gust - choć nigdy pewnie by na to nie wpadł, że pierwsza część rozgrywa się na ulicach, po których jeżdżę do pracy (tak już pracuję w Warszawie). Druga... o tym pisałem w poprzednim poście. A trzecia - tam spędziłem 5 lat na studiowaniu prawa. Miasto również znam, jak budynki wymiaru sprawiedliwości. Nie mogę się doczekać. Zacznę... może jutro? Najpóźniej w poniedziałek, w drodze do pracy. 

Na przełomie września i października pisałem o swoim stosunku do Warszawy. Muszę przyznać - że do szarości - tym bardziej na początku brzydkiej zimy bez śniegu, a z wielką ilością brudnego deszczu, przyzwyczaiłem się. Dostrzegam coraz więcej plusów. Choć te chodniki... ten brud. Ale ludzie - i tutaj zaskoczenie - mili. Nad wyraz.


Pijcie, na zdrowie.


czwartek, 1 stycznia 2015

Systematyczność a'la New Year

Ile można narzekać. Nie piszę - i narzekam, że nie piszę - a kogo to jest wina - o ile można to rozpatrywać w kontekście winy? 

Moja, żesz jego mać. Tylko moja. Wszystko jest. Aplikacja na tel - jest. Przypomnienia - są. Zapisywanie przemyśleń - jest. I wielki chuj z tego. Oczywiście w tym momencie mogę się tłumaczyć sam sobie. Wielkie zmiany w życiu, załamanie nerwowe, walka z żydożercami, dla których Pan Naszej kultury nie był żydem. A był i nic tego nie zmieni. Jezus sam w sobie nie był w miligramie podobny do tego faceta, który pojawia się na reprodukcjach z wizji św. Faustyny. Ba... to nawet nie ona tak go przedstawiała. Ale rzecz jasna - jej pierwsza wizualizacja nie pasowała do marki, więc wymyślono / ogładzono bokserski podbródek itd. na potrzeby korpo. Ale sama twarz nie powie nam tego czy był żydem, czy nie - polecam odpowiednią lekturę.

Wtrącenia - maskara, badziew mojego braku profesjonalizmu. 

Czy się wytłumaczyć... może będzie lżej, a może jeszcze gorzej. Cały czas zastanawiam się nad publikacją tegoż słodkiego blogaska szerzej. Ale najpierw chyba trzeba doprowadzić go do jakiejś formy. Właśnie - jakiejś.

Pomysły są na wpisy oprócz whisky - który jeszcze żaden nie wyszedł, na tutoriale sem&seo, DTP, PS. Się zobaczy. Teraz ok godziny 6.30 - 7.15 i 15.30 - 17.00 mam trochę czasu na myślenie. Ale niedługo dzięki drugiej połówce (nie połówce o gorzkim, choć wspaniałym smaku dębiny - a o sensie mego jestestwa) będę miał kolejną możliwość na oddanie się sile słowa pisanego. 

Dziś obchodzimy w Naszym kraju Happy New Year. Z Polsatem bawiło się 4 000 000 ludzi przed telewizorami - co dało im pierwsze miejsce w rankingu "oglądaczy" 23,8% (czy coś takiego - dane z wydarzeń), zaraz za słoneczną telewizją uplasowała się TVP2 z transmisją z Wrocławia z 4 230 000 miłymi ludźmi przed ich płaskimi, wątpliwej jakości telewizorami co dało im 23 punkty procentowe (źródło - Wiadomości i Wydarzenia). Tak się złożyło, że co telewizja - to ma swoja wyniki, zapewne przy takich rozbieżnościach musieli maczać paluszki mega sprawnie liczący z PKW. Zapewne za 2 lata uzyskamy prawidłowe wyniki. Ale wychodzi na to, że matematyka to kłamliwa judaistyczna nauka, którą powinniśmy odtrącić wraz z Holocaustem. Ale nie o tym. Ten rok musi być lepszy - bo sobie nie wyobrażam, żeby był tak chujowy jak końcowka poprzedniego. Jest to jeden z powodów mojego nie pisania. Nawiasem mówiąc - szczęśliwego nowego roku.

Żydożercy - skąd to? Dlaczego? W godzinach  6.30 - 7.15 i 15.30 - 17.00 mam trochę czasu dla siebie. Zamiast patrzeć na zmieniające się pejzaże - postanowiłem (dzięki natchnieniu połóweczki) zrobić coś tylko dla siebie. Po rzucie kostką rubika wypadło na audiobooki. Z szafy wyjąłem zakurzonego ipoda - którego połóweczka wygrała w 2008 roku - wersja shuffle (nigdy nie byłem do niej przekonany, aż do teraz - pokochałem 1 gigowy sprzęcik i nie wyobrażam sobie nic innego). Żaden smarfon / smartphone - nie odda tego oldschool'u + jakość dźwięku jest git - jak na moje niemelomańskie ucho. Szukałem, czytałem zapowiedzi. Nic mnie nie skusiło. Ale z braku większej wiedzy traf padł na Pana Zbigniewa Miłoszewskiego.

Pierwszy raz poczułem się jak bym wygrał w totolotka. W sumie drugi - pierwszy był jak rozkochałem w sobie pewną czytelniczkę tego bloga - zwaną dalej połóweczką. Pan Miłoszewski, któremu wtórował Pan Robert Jarociński, są dla mnie mistrzami świata. Robert Jarociński (pomijam formę grzecznościową, ze względów stylistycznych) - aktor, lektor - ryje czerep. Tak zajebiście zagranej roli narratora nie słyszałem. Gej - cieniutki głosik, this number is currently unavailable - jak bym słyszał automat. Kryminał - warszawski kryminał - Miłoszewski ma niesamowitą fantazję. Mój sceptycyzm minął po 4 minutach od rozpoczęcia przygody z Uwikłaniem, później tylko szukałem wolnej chwili na odsłuch. Z Uwikłaniem uwinąłem się w 7 dni - przy wielu obowiązkach (o tym później). Potem Ziarno prawdy, które kończę (wszystko kupione - legal). A tutaj szok i wkurwienie. Sandomierz. Pierwsza myśl - jak ten biedny Teodor Szacki będzie robił to samo co w Warszawie. Z ojcem Don Mateo? Masakra. Co to kurwa - Złotopolscy? Ale moje wkurwienie było idealnym odwzorowaniem wkurwienia głównego bohatera z Uwikłania (Tak - to trylogia - Ziarno prawdy - chronologicznie jest drugie). Idąc tym tropem, czujemy (nie wczuwamy - a czujemy) podobną emocję co główny bohater i to jest coś z czym mogę się zgodzić. Takiego zabiegu socjotechnicznego w życiu bym się nie spodziewał. Majstersztyk. Panowie "szapo bas"! Polecam. 
Wyobrażam sobie jak idę obok PKiN i Panienka z Eski pyta - czego słuchasz? Ja na to - Ziarno prawdy Zbigniewa Miłoszewskiego.
PE: Ale co to? - wycedziła z miną srającego kota na pustyni
J: Taki polski Harry Potter z elementami Mein Kampf kretynko.
(Oczywiście nic z fantasy nie ma to wspólnego - ale trzeba się przygotować na każdą okoliczność polskich kanałów muzycznych - mądry Polak przed szkodą)

Nawiązując do żydożerców - nie będę spoilerował powieści Pana Zbigniewa Miłoszewskiego - ale to dość częste określenie w sandomierskiem światku. Określa ono strach polskiej "jenteligencji" - Cyt. "Jak każdy wykształcony Polak boisz się przylepienia łatki antysemity". Ja nie będę nikogo oczerniał. Nadaję tylko pseudonim artystyczny, który nawiązuje do prywatnych rozmów i postaci literackich. Sądzę, że przepis artykułu 212 Kodeksu Karnego z 1997 roku z późniejszymi zmianami nie dotknie mnie nigdy za taką interpretację. Ale kto wie. Wszystko przede mną. Polecam kontratyp z 213.

O żydożercach później. Jutro, za tydzień, za pół roku. Kto to wie.

Kończąc. Mountain Dew początkowo powstał z myślą o melted whisky. Podobno drink z tym napojem jest intrygujący, z lekką nutką dekadencji. Ja jestem pod wrażeniem Dr Pepper i whisky - w proporcjach 4:1. Jeśli ktoś pija whisky z Colą - polecam taką zmianę. Gdzie kupić? Biedronka.

Jedno jest pewne - w sprawie "włączania niskich cen" nie zabiorę głosu.

Pijcie, na zdrowie.